filozofia · Natura · Różne

Wyższość ducha nad materią, czy materii nad duchem…?

http://www.josephinewall.co.uk/

Od dłuższego czasu męczy mnie, a mogę powiedzieć wręcz drażni radykalne twierdzenie o wyższości ducha nad materią. Nie wiem, kto jest autorem tej tezy, ale jest bardzo pilnie przekazywana z ust do ust, z pokolenia, na pokolenia. Trudno jest czasami uwolnić się od własnych przekonań, bo tylko dlatego, że własne to ich się kurczowo trzymamy, choć nie znajdują one zawsze zastosowanie.

W takim wypadku pewnie należałoby się najpierw zastanowić, czym jest duch, a czym jest materia? A jeżeli założymy, na podstawie  fizyki kwantowej, że materia jest formą energii, składającej się z niewidzialnych atomów, przy czym tak przy okazji musielibyśmy założyć, że i widzialna materia jest niewidzialna, to nie jestem pewna, czy ta teoria rodem z fizyki kwantowej wzięta, przemawia do mnie. Najpóźniej, jak podczas krojenia chleba skaleczę się, trudno jest mi wytłumaczyć, że ten ostry nóż to tylko niewidzialna energia. (Zapomniało mi się tutaj sprecyzować, zdefiniować, czym jest duch w moim wydaniu, dlatego zainteresowanych odsyłam do początkowych komentarzy, w których krótko nakreśliłam mój punkt wiedzenia tego pojęcia.)

Parę razy spotykając się z tego typu twierdzeniami i przekonaniami starałam się stawiać temu czoła, jednakże moim rozmówcom brakowało argumentów.

Ostatni raz słyszałam tą tezę w radykalny sposób przekazaną na dwóch wykładach o duchowym uzdrawianiu według nauki Bruno Groeninga. Przyznam, że było mi w samotności mojej wiedzy trudno się temu głośno przeciwstawiać, tym bardziej, że już parę razy spotykałam się z zażenowaniem, no jak ona może coś takiego twierdzić. Co więcej nie chciałam psuć uczestnikom, jak i wykładowcom tych wykładów ich przekonania, że i tą tezę można by w określonych granicach postawiać pod znakiem zapytania? Możliwość uzdrawiania, według tejże metody oczywiście istnieje, pod warunkiem, że zaistnieje zgodności z podświadomym programem.  A skoro uczestnicy, a jeszcze bardziej stali bywalcy tych spotkań, czują się intuicyjnie przyciągani do takiej formy uzdrawiania, to oczywiście, że będzie to wszystko funkcjonowało.  To jest coś w rodzaju  funkcjonującego efektu placebo,  więc oczywiście można zrobić z tego w praktycznym wydaniu użytek.

Skąd jest wiadomo, że to duch jest wyższością, a nie fizyczne elementy ciała panują nad duchem. Dlaczego mało, kto dopuszcza myśl, że oba te elementy się nie wykluczają, mogą się wspaniale uzupełniać, bo przecież stanowią całość?  Dopuśćmy myśl, że pewnie w zależności od sytuacji, w niektórych momentach rzeczywiście duch może mieć wyższą siłę przebicia nad ciałem, a w innych sytuacjach ciało i jego fizjologia są tymi elementami dominującym, a w jeszcze innych oba te elementy mogą się równoważyć i za sobą doskonale współpracować. Od zawsze funkcjonalność człowieka składała się z wielu płaszczyzn, przy czym każda sytuacja jest zupełnie inna, a wszystkie elementy są ze sobą związane i ze sobą współpracują, przy czym za każdym razem inne elementy dominują. Mi osobiście jest trudno zaakceptować wręcz radykalną tezę, że to od zawsze duch jest wyższością nad materią, oczywiście, że jest taka możliwości i taka możliwości również funkcjonuje, ale nie jest to jedyna możliwości w obrębie własnego organizmu.

Myśli są wprawdzie niewidoczne, ale faktem jest, że ich działanie na każdym kroku do odczuwamy.

Pewne ćwiczenie z książki bardzo lubianego przez mnie mentalnego iluzjonisty, którą ostatnio czytam zmobilizowało mnie, aby dokończyć ta notatką:

1.Usiądź i odpręż się.

2. Poruszaj prawą nogę tworząc koła w kierunku ruchu wskazówek zegara.

3.Podczas kiedy dalej nogą poruszasz, namaluj prawą ręką w powietrzu szóstkę(6) 

4. W którym kierunku porusza się dalej twoja noga?

To ćwiczenie pokazuje jak działają i jaki mają wpływ myśli na organizm, nie można jednak w tym wszystkim przeoczyć materialnej roli mózgu. Podanie jednakże dwóch różnych przeciwnych stymulantów myślowych stwarza, że organizm czuje się obciążony i reaguje poruszając nogę i rękę w jednym kierunku, jak zasugerowano w punkcie 3.   Przyznam, że ćwiczę sobie w ten sposób już jakiś czas, i nie udało mi się moich myśli na tyle utrzymać pod kontrolą, aby zarówno noga jak i ręka poruszały się w nakazanym im w myślach przeciwnych kierunkach. I najpóźniej tutaj ważyłabym się ponownie postawić znak zapytania, nad tezą, o wyższości ducha nad materią, chyba jednak materia ma również słówko do powiedzenia. A na pewno ma na tyle do powiedzenia, że ciało i duch stanowią całość, w niektórych sytuacjach ciało przeważa, a w innych duch, ale wywierają na siebie wzajemny wpływ stanowiąc jedność.

19 myśli na temat “Wyższość ducha nad materią, czy materii nad duchem…?

  1. Właśnie. Tego typu twierdzenie o wyższości Ducha nad Materią wydaje się być kompletnie nieuzasadnione. W ogóle całe to rozróżnienie nie jest do końca jasne. Nie mamy wiedzy, czy jakikolwiek Duch poza materią w ogóle istnieje. Być może Duch przejawia się w materii a nie istnieje poza nią. Być może Duch istnieje poza materią, ale jego związków z materią nie da się rozpatrywać w kategoriach wyższości, niższości i prostych zależności??? ;)

    1. Witaj Jacenty, chyba się niezbyt dokładnie wyraziłam, o co mi tutaj chodzi. Oczywiście mając na myśli materię rozważam ją pod kątem ludzkiego ciała, a rozważając o duchu myślę o ludzkiej psyche. Przy takiej okazji mogę dodać, że ogólnie mam problem ze świadomą definicją ducha, nie mogę sobie tego ducha wyobrazić pod jakąkolwiek inna postacią, ani mieszkająca wewnątrz człowieka, ani pochodzącą z zewnątrz. Pojęcia ducha używam jako raczej potocznego określenia psyche….?

  2. To jest bardzo trudne i zarazem beznadziejne błądzenie i przekazywanie czegoś co w praktyce wcale się nie sprawdza. Wcale, a wcale, przynajmniej mi się nie sprawdziło z tym duchem, hmm, możem nazbyt uziemniona ? Nikt jeszcze w ogóle nie udowodnił i nie wie, czym ten Duch, o ile istnieje , jest ! A czy to umysł czy co innego, poza umysłem i ciałem itd.
    Powiem tak, z tego co zdążyłam już przerobić, doszłam do wniosku że bardzo dużo „duchowców” szybciutko dostało pomieszania z polątaniem i odleciało w sfery „ducha”, poprzez samounicestwienie. Ja tam uważam, że po coś ta ziemia i ta materia jest nam dana i masz rację z tym nożem i krwią, że boli jak się pokroić, tak jak kop w du… też boli, a nie zdaje mi się że boli. Tak samo boli mnie „coś” w środku, jak mnie ktoś krzywdzi nie dotykając ciała, zgodnie z powiedzeniem ” dziurki nie zrobił, a krew wypił” , też mnie to boli, nie wiem czy mocniej czy słabiej ale zazwyczaj DŁUŻEJ, ale czy boli mnie dusza czy coś w mózgu, nie wiem, a gdybam jak i cała reszta ludzi.
    Tym co z całym przekonaniem mówią że wiedzą tylko tak się zdaje. Na pewno, – nic nie wiedzą.
    Pozdrawiam serdecznie

    1. Pewnie należałoby się zastanowić, czym jest duch w tych rozważaniach, czego krótko w notatce nie nakreśliłam. Chyba zapomniałam czy przeoczyłam ;-) …? Ja osobiście ducha wiązałabym z psyche, jak wyżej wspomniałam, a jeżeli psyche połączymy z mózgiem, co się wiąże chyba jednocześnie umysłem, nie można oczywiście ducha (psyche) traktować oddzielnie, bo mózg jest materialną częścią ciała, przy czym nie tylko nasza psychika jest uzależniona od funkcjonalności mózgu, ale praca wszelkich organów, mięśni, nie zapominając o wpływie niektórych elementów mózgu w produkcji hormonów regulujących przeminę materii w szerokim tego stopnia znaczeniu.
      Nie zapominając, że układ nerwowy jest połączony z układem krwionośnym stale wymieniając w ten sposób informacje.
      Łatwe jest w takiej sytuacji dostrzec, że bez materialnego ciała, nie ma ducha. No chyba, że definicję ducha inaczej sprecyzujemy. I tak ważyłabym się twierdzić, że jak percepcyjne odbieranie środowiska za pomocą naszych zmysłów wywiera wpływ na nasz umysł i ducha, tak jak wszelkiego rodzaju chemiczne procesy oddziałują na nasze ciało i ducha. Każda zmiana w organizmie będzie rejestrowana i jednocześnie organizm będzie sam siebie traktował, jako jedność dążąc w ten sposób do równowagi. Chyba ja bym w rozwinięciu tematu to tak mniej więcej widziała…?

  3. Pozostaje pytanie czy umysł to wyłącznie proces, który powstaje w wyniku działania materialnego mózgu, czy też proces, który może funkcjonować poza fizycznym organizmem. Odpowiedzi definitywnej nie ma. Ja też pisałem o tym u siebie :) w notce „Uchwycić świadomość”.

    1. Nie bardzo rozumiem , co masz na myśli mówiąc o umyśle jako procesie funkcjonującym poza fizycznym organizmem, brzmi raczej jak science fiction, moja tendencja wskazywałby by na tą pierwszą część wypowiedzi. Ale poczytam przy okazji u ciebie, co na ten temat napisałeś :-)

  4. U siebie wyjaśniłem bardzo precyzyjnie jak się do tego odnoszę :) To trudny temat, możliwe są różne perspektywy w jego rozważaniu, ale zawsze pozostaje to zasadnicze pytanie… które stawiam u siebie. To dość stary post u mnie, ale po tytule znajdziesz :)

  5. Witaj:) Pięknie to napisałaś! Najgorsi są ci, którzy potrafią pewnym głosem powiedzieć: „Ja wiem!”, „Ja ci pomogę!”, „Ja cię uleczę!”, itd. Zaś najgłupsi są ci, którzy w to uwierzą… Byłam jedną z nich, więc wiem co piszę. Dlatego zgadzam się z Aviką, że rany na ciele są zupełnie inne niż te na duszy. Napisała, że goją się dłużej… A ja się boję, czy one się w ogóle potrafią zagoić. Chwilami się boję, że nie.
    W tytule stawiasz pytanie…:) Czasami odwiedzasz mój blog, więc zakładam, że znasz moją histeryczną wręcz awersję do „duchowości” Jednak odpowiadając na nie, piszę z całą stanowczością, że to duch góruje nad materią.
    Zmasakrowana przez pychę duchowych szarlatanów i własną głupotę oraz naiwność dusza jest (przynajmniej u mnie) NIE-DO-WYLECZENIA (ciągle się łudzę, że tylko „jak dotąd”) ale wiary we mnie coraz mniej, że kiedyś się te rany zagoją.
    Kiedy choruje „duch”, to choruje również „materia”. I gaśnie wola życia.
    Najgorsze jest to, że praktyki są wciąż bezkarne! I że na te ropiejące rany „ducha” nie ma żadnego panaceum, żadnego antybiotyku.
    A wiesz co mnie najbardziej przeraża? Podejrzenie, że po śmierci „materii” wciąż będzie będzie trwał mój „duch”. Tak samo okaleczony jak teraz, z wciąż żywą pamięcią i jątrzącymi się ranami. To jest dla mnie wizja najczarniejszego piekła. I po swojemu rozumiem pojęcie „duszy potępionej”. Właśnie tak.
    Pozdrawiam Cię serdecznie i przepraszam za tak smutny i gorzki komentarz:*
    PS. Przepiękna jest ta Twoja nowa strona!:)

    1. Cieszę się Magdo, że po tak długim czasie coś od siebie napisałaś. Moje podejście do tematu jest chyba iście logiczne, przynajmniej tak mi się wydaje. Duchowe i tylko duchowe i nic innego jak duchowe obłoki …… mogą być bardzo zgubne, tym bardziej, że większości osób zajmujących się duchową tematyką osób są osobami bardzo wrażliwymi, poszukując często odpowiedzi na pytanie „dlaczego” , a te tyczą się w pierszej linii osób poszukujących. Zajmując się tą dziedziną w sensie biznesu, oczywiście może się różnie skończyć, ale to się również tyczy dla tych zawodów, które przez racjonalne myślenie są zakwalifikować do rangi „czegoś normalnego” np. psycholog, psychiatra i można by pewnie jeszcze wielu wymieniać. Z innej strony traktując temat , wszystko w życiu i wszystkie zawody mają swoje dobre i złe strony , nie tyczy się to tylko branży duchowej.
      Generalnie, twierdzę, że wyższość ducha na ludzkim ciałem istnieje, bo choćby przyglądając się temu bardzo prostemu ćwiczeniu, widać, jaki wpływ mają nasze myśli, (jeżeli założymy, że pochodzą od naszego ducha, a więc psyche), nasze myśli mają zazwyczaj odbicie na, zewnątrz, ale uważałabym z generalizowaniem tej wyższości nad ducha nad ciałem, bo podejrzewam, że bez materialnego ciała nasz duch, nie mógłby funkcjonować. Krótką anatomię funkcjonalności tego procesu nakreśliłam w komentarzu, do Aviki.
      Magdo nie wiem jak to jest, czy kiedy duch choruje, to choruje i materia, a więc ludzkie ciało, bo mogłabym sobie wyobrazić również sytuację, że jeżeli ciało choruje, to choruje duch. Nie na darmo mówi się „w zdrowym ciele zdrowy duch”. Osobiście dopuściłabym obie te wersje, nie ograniczając się tylko i wyłącznie do jednej. Pozdrawiam serdecznie :-)

  6. Dlatego „naprawiajmy” co możemy puki żyjemy, bo .., jeśli po śmierci tego pojazdu dla duszy zwanego ciałem, ona zbolała poraniona dusza pozostanie i to na dodatek pozbawiona jakiegokolwiek działania wprost na materię na ludzi którzy nas skrzywdzili, których my dotknęliśmy, zostaniemy z tym całkiem sami na dodatek bez blogów i tym podobnych spraw. Sami w swoim „umysłowy” „duchowym” „psychiczny,” czy zwał jak zwał – piekle !
    Choć to też może nie jest i cała prawda ( po prostu nie wiemy), bo kto wie może tamten świat przypomina nasz i wbrew pozorom będziemy mogli sobie przedyskutować to i tamto z innymi duchami, a nawet w dalszym ciągu wpływać na materię ?
    Ale puki co żaden duch, nawet ten najbliższy jeszcze się przed nikim nie pojawił tak totalnie i na maxa w 100 procentach, żeby nam powiedzieć ” Tak żyjemy dalej” .
    Całkiem możliwe że nie tylko nasze materialne, ale i emocjonalne ciało „dusza” rozkłada się wraz z ciałem i daje „świadomość” poszczególnym żyjątkom, najpierw tym bakteriom wewnątrz nas, dla których jesteśmy bazą dla ich narodzin i czasem na wyrwanie się z uwięzienia w naszych ciałach. Dlatego warto z namaszczeniem traktować każdą liszkę i trawkę bo jest ona czyjąś świadomością i w fazie rozwoju i transformacji w drodze do jakiejś nowej bardziej zintegrowanej świadomości, np w przyszłym zwierzaczku, człowieku itd. Mamy w sobie tyle osobowości czasem strasznie odrębnych bo jesteśmy częściami bardzo różnych wchłanianych do materialnych ciał świadomości i nasza mama jak była z nami w ciąży też nas nimi budowała, bynajmniej nie samymi witaminami i minerałami ale duchem, duszami.
    A tak na marginesie, drogie panie i panowie czy wasza świadomość jest taka zupełnie jednolita i nie rozproszona w różnych częściach, fragmentach i osobowościach , jesteście jednością, czy zbiorem świadomości o nazwach, Agata, Dorota Magda itd.
    Pozdrawiam z rana, bo właśnie co dopiero się obudziłam ;) a cholera tyle piszę za dobrze się wyspałam, a może jeszcze śpię ……….

    1. Tak, tak naprawiajmy póki żyjemy, najgorsze piekiełko, to własne piekiełko, oprócz tego, że czasami ciepełko, aż bije, znam takich w realu, co twierdzą, że od czasu do czasu chętnie przebywam w piekle, bo i ciepełko bije, oby nie za długo, co by mi się skóra nie zaczerwieniała, ale zdecydowanie za to ciekawsza i słodsza jest droga prowadząca do ziemskiego nieba.

      Tak a propos nieśmiertelności, na blogu u Jacentego wstawiałam taki fragment komentarza:

      Co do nieśmiertelności, ostatnio przeczytałam w jakieś tam książce, rozważania w oparciu o teorie fizyki kwantowej, w której autor starał się problem nieśmiertelności bardzo logicznie wytłumaczyć w oparciu atomy, które wdychamy i wydychamy(na marginesie w tym wypadku mogłabym się z tymi teoriami zgodzić), określił nawet szacunkowo w miliardach ile atomów wdychamy, a ile wydychamy, a jako punktu zwrotnego użył ciała Beethovena, tłumacząc, że najprawdopodobniej po tylu latach i jego atomy wdychamy, przy czym równie dobrze można by do tego celu użyć zupełnie innego punktu zwrotnego innej mniej lub bardziej znanej osoby, lub kogoś z rodziny?

      Choć pewnie nigdy w tym życiu nie dowiemy się jak to jest z tą duszą, duchami, i czy duch jest forma psychiki i jest ściśle związany z materią ciała, czy jest to postać np. eteryczna, która krok po kroku nas śledzi i otacza nas swoim wpływem wspomagając lub nogę podstawiając. Ta pierwsza wersja przemawia do mnie, i nie wiem , czy aż tak bardzo chcę to wiedzieć, bo gdybanie i grzebanie w nieznanych pokładach ma w sobie cos z tajemnicy , a jak czar pryśnie , to nie jest już tak ciekawie.
      Jeżeli chodzi o świadomość, to oczywiście nie jest jednolita.Jednolita pewnie może być, choć i tu postawiłabym znak zapytania, jeżeli istniejmy w izolacji, w samotności, w reakcji i kontrakcji tylko i wyłącznie ze sobą w odizolowanym jednolitym miejscu. Materialna postać ciała, to jedno, a akcje i reakcje, że środowiskiem społecznym, z naturą, z sytuacjami, które się pojawiają z zewnątrz to taki dodatek ekstra, można nazwać wyzwaniami życiowymi, przygodami, problemami. Najpóźniej tutaj z reakcji na napotkane sytuacje można doświadczyć siebie inaczej, pod wieloma postaciami, albo pod ograniczona ilością postaci, z małymi odchyłkami podczas reagowania.
      Pozdrawiam serdecznie , juz się sama zastanawiałam , co to taki ruch dzisiaj w internecie, a to w Polsce dzisiaj święto, czyżby padało i wszyscy siedzą przed komputerem… :-)

  7. Właśnie się budzę kawusiowo i podobnie jak wczoraj pisała Avika, też jestem jeszcze na wpół przytomna, więc tylko tak na szybko:) Obie macie rację!:) Trzeba naprawiać w życiu co się da i to na bieżąco! I także absolutnie zgadzam się z tym, że każdy z nas składa się z b.wielu podosobowości. Hehe, ja mam w sobie nie tylko kilka Magd, ale także i Goś, a więc totalny full wypas:))) Ta, która napisała powyższy komentarz, była w nienajlepszym nastroju (wybacz Dorotko /kwiatek/) bo właśnie przedwcześnie wróciła z weekendu na którym po raz setny przekonała się, że wciąż w niej tkwi jakaś porąbana Wierna Penelopa, którą na dodatek Odys ma w zadku! Stąd ten gorzki wpis (jeszcze raz przepraszam:*) doładowany jeszcze meteopatią.
    A czy ważniejszy duch, czy materia? Najistotniejsze to nie dać się zwariować, zachować jako taki umiar w rozważaniach: „jajko czy kura?”, „Boże Narodzenie czy Wielkanoc?” itd.
    Pogoda ducha! To jest to! A poczucie humoru i traktowanie świata (w tym i siebie) z lekkim przmrużeniem oka jest – przynajmniej dla mnie – lekiem na całe zło!:) Chociaż „jedna z Magd” najwyraźniej lubi wstępować od czasu do czasu do Zakonu Samobiczowników. Niessstety:(
    Pozdrawiam Cię stale, niezmiennie i jak zwykle niezwykle serdecznie:)*

  8. To jakąś zupełnie inna fabuła, jaką nadałaś historii o Penelopie i Odyseuszu, cos mi się zdaje, że tam chodziło o miłość spełnioną, może warto poczekać , a spełni się … :-) ?

  9. „że ogólnie mam problem ze świadomą definicją ducha, nie mogę sobie tego ducha wyobrazić pod jakąkolwiek inna postacią”

    To jest czeste, gdy umysl sie wznosi w te sfery pytan trudnych, bo cholera… ciezko to w logiczny sens upiac:). Ale jak wyzej, a gdyby tak… zrezygnowac z podzialu materia-duch i wprowadzic „definicje” ze duch i materia sa jednym i tym samym, ale przejawiajace sie na wielu poziomach spektrum – od nieprzejawionego, do przejawionego…? Zawsze mnie zastanawialo, skad u „duchowych” nauczycieli bierze sie ten podzial na osobnie istniejace cialo i osobnie istniejacego ducha. Podazajac taka sciezka faktycznie mozna tutaj uznac wyzszosc jednego nad drugim, no bo skoro cos istnieje osobno, to nie moze istniec razem w absolutnej jednosci. Zaznaczam jednak iz rozroznienie poziomow funkcjonowania nie jest „oddzieleniem”, jako iz jest wyrazna roznica miedzy umyslem-cialo a umyslem-umyslem psyche. W filozofii wschodu cialo jest duchem, i chociaz duch jest ponad wszystkim sam w sobie to jest takze cialem a roznice sa roznymi warstwami istnienia, nie ma tam jednak oddzielenia, mimo ze cos wystepuje jako DWOJE, to DWOJE lacza sie w JEDYNYM. W pewnym sensie takie spektrum… ja dawno juz przestalem postrzegac siebie jako cialo, umysl i ducha istniejace zupelnie niezaleznie od siebie. Z tego wzielo sie takze to, ze z JA ktory ma zycie przeszedlem w JA=zycie, z JA ktory ma swiadomosc w JA=swiadomosc=istota. Oczywiscie, to moje subiektywne postrzeganie tej kwestii i w zadnym razie nie forsuję tego jako cos „absolutnego” :) pozdrawiam.

    1. Można by założyć, że duch i materia jest tym samym, bo jakby się wgłębić do dokładne i dokładniejsze definicje zarówno duch, jak i materii, to zawsze znajdzie się choćby mały punkcik, do którego można by się przeczepić, pewnie nigdy się nie dowiemy, ile w naszym życiu fizjologicznych genów, a ile wpływu wychowania, nauki, a także interakcji ze środowiskiem w procesie wzrastanie, dojrzewania, a w kolejności codziennego życia.

      Nie mam pojęcie skąd u duchowych nauczycieli takie przedstawienie sprawy o wyższości ducha nad materią, nikt nie chce mi w rzeczowy i docierający do mnie sposób wytłumaczyć tego stanu rzeczy, równie dobrze ja mogłabym się uprzeć tak z zasady na teorię, o wyższości materii nad duchem…….Choć moja tendencja wskazuje na jedność ciała z ludzką psychiką, bo do tego odniosłabym pojęcia ducha i materii. Kto wie, może ta duchowość i wyższość ducha dodaje aspektu tajemniczości i wyższości stwarzając wrażenie, że jest się malutkim i bardzo słabym człowieczkiem w przeciwieństwie do duchowych nauczycieli, które posiadają szaloną mądrość, głupio tylko, że nie potrafią się tą podzielić, bo najczęściej nie wiedzą skąd ją posiadają , a potwierdzenie i zapewnienie , że przecież to wiedza magiczna i tajemnicza wystarcza , więc można przecież maluczkich trzymać w swoich więzach niepewności i strachu. Może ten faktor jest jedynym, bo jak zwykle umożliwia utrzymywać, poprzez niepewność pewną władzę nad tym mniej wiedzącym .

  10. witam

    w sprawie ćwiczenia z nogą i szóstką sprobój tego samego z lewą nogą i prawą ręką a następnie tylko lewą częścią ciała a powinnaś zrozumieć że jest to tylko ograniczenia mózgowe a nie sprawa ducha

    inaczej wynikałoby że duch wędruje z lewej do prawej części ciała bo w obu na raz nie może być pozdrawiam

    1. Brawo, rzeczywiście bardzo logiczne…
      Ale ….skoro ty mi tu o moich powinnościach pouczająco piszesz, to odwrócę kota ogonem i może to ty powinieneś ze zrozumieniem jeszcze raz całość przeczytać i pojąć, że właśnie o tych ograniczeniach fizyczno-fizjologicznych , a także mózgowych tutaj piszę .

Dodaj komentarz