Intuicja · Natura · Szczęście · Uncategorized

Intuicyjna komunikacja

Wszyscy znamy sytuację, w której ktoś nam coś bardzo miłego mówi, czy to komplementy, pochwały, wyrazy uznania, jednakże forma tej wypowiedzi nie trafia do nas, nie czujemy danego nam przekazu, jakby był nam zupełnie obcy. Przekonywanie o słuszności pozytywnych przekazów jakoś nie ma znaczenia i nawet, jeżeli chętnie przyjęlibyśmy pokazywane nam wartości, to czujemy jednak nie to, co, świadomie nam się chce przekazać, jakby ten przekaz był nieprawdziwy.

I odwrotnie porusza nas bardzo, jeżeli ktoś nam niewłaściwe, bądź negatywne informacje przekazuje, ale tworzy to z tym „właściwie bolącym” wyczuciem, które natychmiast odczuwamy, jako prawdziwe.

Nie to, co się mówi lub przekazuje w jakiejkolwiek formie komunikacji( bez względu na to, jaką czy to jest rozmowa, telepatia, sztuka, muzyka, taniec) jest ważne, ale również to, co się przy tym myśli i co się przy tym emocjonalnie odczuwa.  Ważne jest, aby przekazy zawierały wszystkie płaszczyzny zmysłowe, uczucia i myśli, dopiero wtedy odczuwamy ich szczerość, w negatywnym lub pozytywnym  sensie.

 

 

Czytaj również   Szczerość aż do… pnia mózgu

12 myśli na temat “Intuicyjna komunikacja

  1. hm… jeśli mówimy komuś powiedzmy coś miłego, ale „pod spodem” myślimy o tej osobie negatywnie, to taki przekaz jest niespójny, zlepiony z dwóch różnych, wzajemnie wykluczających się elementów. Jeśli ktoś jest bardzo spragniony komplementów to takie coś przyjmie w siebie, choć podświadomie będzie czuł że coś nie gra. I w rzeczywistości wzrośnie taki „dziwny niepokój”, bo mimo niby najedzenia, głód nie zmalał, w wręcz wzrósł. Wypowiedzieć to co się czuje, tak by nie zranić niepotrzebnie to najwyższa sztuka, czasem nawet w rozmowie z samym sobą nam się to może nie udać:) pozdrawiam niedzielnie Doroto

    1. Witam Mirabelko po długiej nieobecności tutaj :-) Mówisz …, „jeżeli ktoś jest bardzo spragniony komplementów”….? To spytam filozoficznie, a kto nie jest „spragniony” słyszenia pochwał, komplementów, dobrych rzeczy o sobie. Do tego nie trzeba być „spragnionym”, bo to jest jak najbardziej naturalna potrzeba człowieka, potrzeba uznania i docenienia. Dualność siebie samego i swojego charakteru jest trudno zaakceptować. Głóg słyszenia dobrego o siebie będzie zawsze rósł w miarę jak coraz lepsze jedzonko bedzie serwowane, a niepokój będzie pukał do drzwi, jeżeli jest oczywiście podstawa ku temu, bo oby wszystkie pochwały są rzeczywiście prawdziwe i szczere, a może są tylko wybiórczo szczere? Taka sytuacja dotyczy się naturalnie nie tylko prawienia komuś komplementów i czegoś dobrego, ale i czegoś negatywnego, w każdym bądź czegoś, co dociera do nas na wszystkich płaszczyznach, które w najprostszy sposób wyrażają się poprzez emocje. Pozdrawiam serdecznie :-)

  2. Witaj Doroto!
    Wydaje mi się, że jeśli jesteśmy niedowartościowani i zakompleksieni, to nawet gdy ktoś nam szczerze i na wszystkich płaszczyznach przekazuje pozytywne informacje, nie jesteśmy w stanie ich przyjąć…
    A częściowo również i wychowanie, wyuczenie pewnych wzorców jest tutaj przeszkodą. Ogólnie jest przyjęte, iż na komplementy odpowiadamy zdawkowym „dziękuję”, natomiast z krytyką prowadzimy ożywioną dłuższą dyskusję.
    Owe zdawkowe „dziękuję” jest jeszcze ostatecznie do przyjęcia, gdyż zdarza się również negowanie komplementów. Przykład:
    – Ładnie dziś wyglądasz.
    – No coś ty, jestem niewyspana, nie umalowana, dawno nie byłam u fryzjera, mam znoszone ciuchy i ogólnie czuje się dziś podle.
    Dlaczego tak jest, zwłaszcza, jeśli z jakiegoś powodu rzeczywiście czujemy się podle, że komplement zamiast nas podbudować i nastroić pozytywnie, wyzwala taką falę negacji i wywlekania swoich, niekoniecznie uzasadnionych, niedociągnięć?

    1. Niedowartościowanie i zakompleksienie, to jedno. Nie wiem, czy to jest tak z zasady, że zakompleksienie nie pozwala nam przyjąć pozytywnych informacji, jeżeli założymy, że one są szczere. Moja tendencja wskazywała , by raczej to na problem jednostki , a nie na funkcjonalność pewnej zasady. Tylko, dlaczego docierają te negatywne przekazy, jeżeli są z właściwą siłą przekazane, dlaczego w tym wypadku nie działa z podobną siła niedowartościowanie , zakompleksienie i zniesie równie dobrze ten negatywny przekaz?
      Ja wiem, że jak czuję szczerość pozytywnych przekazów, to potrafię się godzinami upajać oczywiście po cichu radością dobra, które mnie spotkało, oczywiście nie, jako stan stały, bo rozum u mnie jest również tak samo aktywny, jak moja wrażliwa intuicja.
      Ale faktem jest, że dobro i komplementy są krótsze i bardziej ciche- jakby nie widoczne, niż ból i złość, te są bardziej głośne- jakby teatralne
      Należy zwrócić uwagę, że w komunikacji biorą udział, co najmniej dwie osoby(po obu stronach działa oczywiście intuicja) lub jak w filmiku tym dolnym pokazałam papuga i jej właścicielka. Mówi się, że papugi powtarzają bezmyślnie, co im się pokarze, ale czy na pewno. Ileż w tym filmiku intuicyjnej komunikacji jest pokazane między papugą, a muzyką, w której takt tańczy, a później pod koniec między papugą, a właścicielką. Może należy dodać, że istnieje seria filmików z tą papuga, a tańczy w rytm różnej muzyki, nie ciągle tej samej. I za każdym razem z olbrzymią szczerością i zadowoleniem przyjmuje oklaski za wspaniale zatańczony utwór. To papużka samouczka, nie jest trenowana.
      Acha no i jeszcze jedne ważny element, o którym w notatce nie wspomniałam to jest rozum i logika, co u ciebie zaczęłam z lekka zaczepiać. Pewnie warto by było temat rozwinąć na ile ważny jest rozum, a na ile logika i oczywiście, dla kogo, może się pokuszę o większą notatkę na ten temat.
      Autor artykułu, do którego wstawiłam linka zebrał parę informacji o tym, że nie tylko jest ważne, co się mówi, ale jeszcze ważniejsze jest brzmienie głosu, a także w większości, mowa ciała gestykulacja. Ja z moje strony dodałam emocje i myśli, bo ja się i z tymi komunikuje, zresztą nie tylko ja, bo to zjawisko jest czymś normalnym i naturalnym, tylko przez większość uznawana za zjawisko nadprzyrodzone. I te wszystkie płaszczyzny razem wzięte pozwalają nam wyczuć szczerość przekazów.

  3. Z przyjmowaniem komplementów i dobrych życzeń jest bardzo różnie, przynajmniej w moim przypadku. Mam kilka takich życzeń w swojej pamięci, które ktoś powiedział do mnie, w sposób tak wyjątkowo szczery i bezinteresowny, że posłużyły mi one jak magiczne zaklęcie :) Przeważnie były to przekazy od osób zupełnie obcych a nawet takich których nie rozumiałam ze względu na językowe bariery. Czasem nie trzeba słów, wystarczą gesty, spojrzenia, przytulenie i oprócz rozmowy wytwarza się wyjątkowo pozytywna i szczera intencja i bardzo budująca energia. Zaledwie kilka dni temu miałam przyjemność doświadczyć takiego przekazu informacji, bez słów, daleko, daleko poza krajem i domem. Przyznam że to wyjątkowe chwile i ja w te właśnie wierzę, pozostają we mnie.
    Ale zazwyczaj z pozytywnymi przekazami choćby najpiękniejszymi jest jak z życzeniami świątecznymi, imieninowymi itd. są odklepywane w stylu ; życzę ci to a tamto, i czuć w nich automatyzm, schemat – nawet pocałunek jest taki „chłodny” bez energii.
    Natomiast nie zgodzę się z Kasią że to ludzie nie są gotowi przyjmować pozytywne przekazy, bo są czegoś innego nauczeni, do czegoś innego w swych mentalnościach przywykli. Przyjmowania dobrych życzeń nie da się nauczyć, trzeba je poczuć, że są prawdziwe, szczere i autentyczne, w przeciwnym razie nici z wyuczania się definicji „nowego sposobu myślenia”. Tego nie zapewni nam żaden kurs, ani najlepsza księga.
    Prawdą jest że najczęściej docierają do nas złe przekazy. Dlaczego ? Być może dlatego że akurat trafiają w nasz czuły nieprzepracowany, zakłamany punkt , a informacja jest tylko po to żeby nam uzmysłowić np; tkwienie w nieszczerych sytuacjach, toksycznych relacjach i że mamy kompleksy jak siedmiomilowe buty , które wszędzie nas dogonią. Nie jest prawdą że właśnie te złe najdłużej zapamiętujemy, pamiętamy je tak długo, aż nie stracą na aktualności, a czasem wypieramy i wtedy mamy wrażenie że poprzez jakiś kurs samorozwoju problem znikł. Podczas gdy ten nadal siedzi na dnie podświadomości jak zły demon, prędzej czy później upominając się o swoje. Najczęstsza przyczyna nowotworów to właśnie wyparcie.
    Pozdrawiam cię serdecznie Dorotko, wkrótce nadrobię zaległości w czytaniu, bo napisałaś trochę gdy mnie nie było. Ale taka 14 dniowa przerwa, kompletne zero internetu, bardzo mi się przysłużyła :)

    1. Witaj Jago, cieszę się zawitałaś znowu na łono wirtualnej planety :-) , bo te ponoć 14 dni, jakoś zdecydowanie dłuższe mi się wydawały, nie wspominając, że wyjechałaś również jakoś wcześniej niż to w pamięci kojarzyłam. Chyba się nieco stęskniłam… ? Mam nadzieję, że podróż i pobyt przebiegły bez większych komplikacji..?

      Ciekawy temat poruszyłaś bariery językowe, bo właśnie te bariery pozwalając doskonale dostrzec, w jaki prosty, a jednocześnie skomplikowany (poprzez działanie mechanizmu rozumu) może się właśnie porozumiewać, taki stan można by było pewnie użyć do świadomego uczenia się intuicyjnego odczuwania, co chcą nam współkomunikujący przekazać, nie wspominając o tym, że rozum nam niejako nakazuje dokładnie „wiedzieć, o co chodzi”, kiedy właśnie poprzez te bariery jesteśmy w stanie dostrzec, czuć czy przekazy są dla nas serdeczne, szczere i pozytywne, czy jednak można poczuć nutkę negatywizmu. Właśnie w takich na pierwszy rzut oka sytuacjach może zdecydowanie łatwiej dostrzec jak olbrzymia rolę, odgrywa mimika, ton i brzmienie głosu, spojrzenie, przytulenie, podanie ręki(zwracam osobiście często na to uwagę) reakcja całego organizmu podczas rozmowy.

      To, co mnie w wirtualnym świecie fascynuje, że tutaj literki i ich układ odgrywają decydująca rolę, i poprzez nie da się w pochodny sposób odczuwać, nawet czuć ton rozmowy, w jaki sposób rozmawia się z osoba z drugiej strony. Że wydawałoby się tylko literki, a jednak taka energia i mimika w nich tkwi. To jest również bariera i to spora. Ta bariera również pozwala nam wyczuć intuicyjnie, co się dzieje po drugiej stronie, no chyba, że rozum cos tam zaczyna mieszać i mówi, że się mylimy w odczuwaniu tego, co odczuwamy. Ale czy się mylimy jest poprzez taka barierę zdecydowanie sporne….nie ma dowodów, he, he. Literki są bardziej neutralne, a nie emocjonalne. Dla mnie osobiście zdania i fragmenty tekstu zawierają energetyczne przekazy.

      Szczerze przekazane życzenia, czy może być wyższa forma błogosławieństwa, które się daje osobie spotkanej na drodze lub po drodze, nic dziwnego, że takie szczere życzenia mają formę magicznego zaklęcia, uwielbiam takie , choćby bardzo krótkie :-) . W przeciwieństwie do wymuszonego automatyzmu, ten czasami chyba jest lepiej przemilczeć. Mówisz, że przyjmowani dobrych, szczerych życzeń nie da się nauczyć, że trzeba je poczuć. Tak zgadza się, to trzeba poczuć, ale z tym czy można się tego nauczyć pewnie można by długo dyskutować. Czuć to jedno, ale nauczyć się to drugie. Myślę, że nawet przykład, który przytoczyłaś z barierami językowymi byłby doskonałym miejscem do świadomego uczenia się, z jakimi przekazami mamy do czynienia. Wcześniej sama takie bariery wykorzystywałam ;-)

      Pozdrawiam serdecznie i ściskam Dorota

      P.S. tak sobie myślę, ze taka długa przerwa od internetu ci dobrze zrobiła, bo jak się ma dostęp to chyba przynajmniej u mnie ze względu lekkiego nałogu trudno jest mieć tyle silnej woli i nie podchodzić do tego magicznego miejsca :-D

  4. Ja również tęsknię za twoją obecnością w sieci jak cię dłużej nie ma, a zdarzyło się kilka razy taaakie milczenie :)
    Sieć to taki drugi świat, bardzo podobny do duchowego z pozoru niewidzialnego, a jednak istniejącego w słowach, fotografiach i …energii, bo dla tej nie ma żadnych barier.
    Ludzie lubią gdy się ich chwali, bije brawa dobrze życzy itp. każdy jest łasy na takie pieszczoty. Jeśli chodzi o możliwość wyuczenia się w składaniu szczerych życzeń, to istnieje taka możliwość ale jest ona raczej wyzbyciem się automatyzmu i powierzchowności w kontaktach między ludzkich niż wiedzą jakie słowa i do kogo najlepiej trafiają. Jest trochę prawdy w tym że niektórzy ludzie nie umieją przyjmować „czułości” , wylewności i serdeczności, zaraz coś podejrzewają !. Można się nie wiem jak szczerze otworzyć ze swoimi intencjami ale wszystko to na nic, gdy po drugiej stronie zamiast otwartych ramion napotkamy żołnierza w zbroi, sztywnego i uzbrojonego. Będziemy się jedynie plątać w szablonowych słowach życzeń przewidzianych na daną okazję i czuć że odbijają się one jak piłeczka od ściany.
    Nie tylko ludzie ale i zwierzęta są bardzo czułe na odbiór intencji i to zdecydowanie bardziej niż ludzie. Zwierzęta nie karmią się iluzjami, fantazją i dobrożyczeniowością na swój temat. To co odbierają jest dla nich albo pozytywne albo negatywne i na nic się zdaje udawanie dobrego człowieka – pies warczy i nie chce od nas kiełbasy :).
    To samo się tyczy bariery językowej, wtedy ludzie zachowują się odrobinę jak zwierzaki, porozumienie następuję za pomocą mimiki, gestów i wyczuwalnej energii.
    To bardzo fajne przeżycie.
    Nigdy nie zdarzyło mi się źle odebrać cudzych intencji, ale zdarzyło mi się łudzić lub udawać przed sobą że jest inaczej oceniając źle życzącą osobę po pozorach, łudzeniu się że niewłaściwie odebrałam jawną wredność, na jej pochodzeniu i całej tej ludzkiej otoczce – czego zwierzaki nigdy nie kombinują tylko warczą i gryzą :)
    Pozdrawiam cię bardzo bardzo mięciutko i cieplutko :)

    1. W poprzednim komentarzu wprawdzie świadomie i skrzętnie pominęłam temat negatywnych przekazów, ale widzę, że nic z tego muszę się tutaj ustosunkować.

      Z wypieraniem czy się rozprawianiem z negatywnymi przekazami jest również taka sobie sprawa. Faktem jest, że negatywne przekazy, przekazane z właściwie szczerą siłą tylko wtedy mogą zaboleć(Może warto dodać, że często emocjonale przekazy charakteryzują sie duzym stopniem szczerości z punktu widzenia podświadomości i intuicji. Tutaj aż sie prosi, aby rozum zadziałał.), jeżeli jest ku temu odpowiedni teren i odpowiednia pożywka. Innej możliwości nie ma. I tak jak pozytywne przekazy, tak i negatywne służą utrzymaniu pewnej równowagi w organizmie. Nasz organizm najczęściej sam poprzez naszą poprzez naszą podświadomość, i niezależnie od nas dąży do utrzymania stanu równowagi, stąd też bardzo trudno jest świadomie dążyć tylko do stanu, który moglibyśmy określić stanem szczęścia, przynajmniej w takim sensie, aby stan szczęścia był stanem stałym. Często, przynajmniej ja tak sądzę mamy na to ograniczony wpływ, tutaj odgrywa role fizyczność, fizjologia, psychika i stan ducha rolę. Te wszystkie elementy są od siebie uzależnione i wydaje mi się, że trudno jest zdefiniować, który odgrywa większą lub mniejszą rolę. To musi każdy dla siebie sam zdefiniować, które strony siebie samego są silniejsze i gdzie można cos zrobić i się nauczyć, a które elementy naszego ja są tylko w ograniczony sposób do rozwinięcia.

      Jest trochę prawdy w tym, że niektórzy ludzie nie umieją przyjmować “czułości”, wylewności i serdeczności, zaraz coś podejrzewają!. Można się nie wiem jak szczerze otworzyć ze swoimi intencjami, ale wszystko to na nic, gdy po drugiej stronie zamiast otwartych ramion napotkamy żołnierza w zbroi, sztywnego i uzbrojonego. Będziemy się jedynie plątać w szablonowych słowach życzeń przewidzianych na daną okazję i czuć, że odbijają się one jak piłeczka od ściany.

      Coś w tym jest, ale ja w takich sytuacjach raczej bym się skłaniała w kierunku problemu jednostki, może chodzi w takich przypadkach o brak zaufania, lub brak zaufania do siebie samego. W takich przypadkach rozum odgrywa większą rolę, przy jednoczesnym brak umiejętności zdania i zaufania swoim instynktom. Czasami trudno jest zaufać intuicji, która bazuje na podświadomości, a niekótórych przypadkach zdecydowanie górę bierze rozum. Mowie to z własnego doświadczenia i czasami dzięki bogu , bo tak jest lepiej. W końcu tenże rozum ma również ważną role do spełnienia i dobrze, że jest i nie jesteśmy tylko sterowani zwierzęcym instynktem.

      „Pozdrawiam cię słonecznie, cieplutko i mięciutko i temu podobnie……” Najczęściej w takich zautomatyzowanych wypowiedziach można jeszcze dokładniej sztuczny charakter takich wypowiedzi wyczuć. Czy ktoś w realu oko w oko nas by również cieplutko i mięciutko pozdrowił? Chyba nie? Czy słonecznie cieplutko i mięciutko można jak najbardziej wyczuć, czy oby to mięciutko nie jest zbyt mięciutko, aż za mięciutko. Jednym słowem równowaga jest jak najbardziej wskazana, serdeczny uścisk dłoni, bez słów jest mi zdecydowanie milszy. Szczerość i serdeczność się czuje, nie trzeba słów……choc te są czasami bardzo ważne. :-D

  5. Nie zaprzeczę że po takiej interpretacji moich pozdrowień, czuję się dotknięta. Wypada mi tylko przeprosić za zbytnią poufałość … to się nie powtórzy więcej :/

    1. Dotknięta….? Nie bardzo rozumiem, czyżbym czegoś nie zrozumiała i pomyliła się w mojej interpretacji…? Jeżeli tak , to przykro mi, nie było to moim zamiarem.
      Ale jak mi się wydaje, sama szybko wyczuwasz i podchodzisz do tego typu pozdrowień z dozą dystansu…?

Dodaj odpowiedź do Jaga Anuluj pisanie odpowiedzi